Sklep wybitnie (stereo)typowy. Pracuje w nim dwójka starszych ludzi obu płci oraz jedna młodsza Pani. Jeżeli trafi się na tę ostatnią to można coś wypróbować bez krzywego spojrzenia i podejrzeń. Wspomniana na początku para to już nieco inna, mniej przyjemna, historia. Personel ogólnie o piórach wie mało, bardzo mało lub trzyma całą wiedzę wyłącznie dla siebie, co w moim odczuciu stoi w sprzeczności z ideą sklepu jedynie z przyborami piśmienniczymi.
Pojawia się jeszcze jedna sprawa. Gdzie taki sklep miałby się zaopatrywać? Odpowiedź: Dokładnie tam, gdzie kupują pióromaniacy, jego przyszli klienci.
Wydaje mi się, że przyczyna jest prozaiczna. Pióra sprzedają się słabo, więc co do zasady nie ma sensu sięgać po nowe i z ekonomicznego punktu widzenia odkładać pieniądze do leżakowania na półce. Do tego żeby się nie bać japońskich piór, to się na piórach trzeba zwyczajnie znać.